Zabrałam
się za nią z ciężkim sercem, bo wykrój nie wygląda na prosty. Tym
bardziej, że w założeniu jest na podszewce, której nie miałam jeszcze okazji
szyć. Znalazłam na to work around (z lenistwa pod koniec szycia), ale o tym za
chwilę.
Zrobiona
jest z wszechobecnej pianki, którą odzyskałam z zeszłorocznej
spódnicy z koła (piankowa spódnica – hit lata 2014;), odnalezionych
resztek tej samej dzianiny w czarnym kolorze, i tkaniny w pepitę. Wykrój z
Burda Szycie krok po kroku 2/2013, 1A, rozmiar 34, który ostatecznie musiałam jeszcze zwęzić.
 |
| szkic poglądowy z burda.pl |
Samo
szycie z pianki jest dość łatwie. Nie ma mowy o strzępieniu, więc w
zasadzie nie ma problemu z wykończeniami. Polecam mocno osobom, które
zaczynają swoją przygodę z szyciem. Dzianina jest bardzo sztywna, więc nic
się nie przesuwa i wszystko leży tak, jak ma leżeć. Trzeba jedynie uważać na
naprężenie nici – podwójna pianka jest dość gruba, ale łatwo się ugina.
Podłożenia nie wyglądają fantastycznie.
Trick,
który zastosowałam, to klej do tkanin. W ten sposób podłożone zostały rękawy
oraz przyklejone odszycie tyłu i przodu. Nie chciałam szyć podszewki, ponieważ
w założeniu kurtka miała służyć mi jako bluza. Muszę powiedzieć, że wyszło
estetycznie, choć być może nie w zgodzie z najwyższymi standardami.
No i
założenie oczywiście się zmieniło. Kurtka stanowczo wygląda jak kurtka, nie ma mowy
o bluzie. Pianka dodatkowo praktycznie nie przepuszcza powietrza (sic!) więc
doskonale izoluje od zimnego wiatru na zewnątrz.
Spodnie
ze zdjęcia również są mojego autorstwa, ale o tym kiedy indziej.
Na
zdjęciach kurtka już delikatnie ośliniona przez mojego wiernego towarzysza podczas zabawy
z frisbee (uczymy się łapać w locie, idzie słabo, ale jesteśmy dobrej
myśli).
Etykiety: moje prace, szycie