Reakcja mojego pierwszego krytyka - bezcenna. Na pytanie 'jak Ci się podoba?' usłyszałam 'jak byłaś dzieckiem, to robiliście sobie takie dziwne zawody? bieg z jajkiem na łyżce, w worku na ziemniaki…?'
Tak. Krój jest luźny, nie da się ukryć. Kieszenie w szwach. Celowałam w długość do kolan. Być może przy pierwszych przymiarkach, również z uwagi na kolor, nasunęło się to, hmm, skojarzenie. Ostatecznie, próbując wyrównać dół, sukienka uległa znacznemu skróceniu. Z każdym centymetrem przestała przypominać worek, a zaczęła nabierać kształtu mini sukienek z lat 60-tych.
Pierwszy raz szyłam sukienkę na podszewce. Challange:) Nie było tak źle, chociaż z instrukcji wszywania podszewki z Burdy nie rozumiem absolutnie nic. Z pomocą przyszedł, jak zwykle, wujek google i ten filmik: https://www.youtube.com/watch?v=u7aqGqIc3SI
Ostatecznie, jak na pierwszy raz, wyszło całkiem przyzwoicie. Oczywiście niedoróbek jest kilka, ale póki nie kolą w oczy, nie będę o nich wspominać;)
Sukienka to model z Burdy 9/2015 #108B. Uszyta z cienkiej szarej flaneli, na wiskozowej podszewce.
 |
| szkic poglądowy z burda.pl |
Krój spodobał mi się na tyle, że powstaje wersja numer 2. Poniżej małe preview. A ze zdjęcia powyżej dwa wnioski: prasuj przed zrobieniem zdjęcia, oraz nie kupuj manekina, który jest większy od Ciebie.
Etykiety: moje prace, szycie