I tak przebrnęłam przez tydzień trzeci. Nauczyłam się żyć z niewielkim wyborem. Nie czuję, że jest to problem, przeciwnie - nie zastanawiam się w ogóle, co mam na siebie włożyć. Po prostu zakładam co mi tam jeszcze zostało.
Zakupowy odwyk też póki co bez emocji. Nie wpadam do centrów handlowych, a jak przyjdzie mi do głowy grzebanie w jakimś sklepie online, natychmiast przywołuję się do porządku. Wyrzuciłam cookies z przeglądarki, żeby google we mnie nie celowało butami, które kiedyś oglądałam. Jak tylko zobaczę jakąś reklamę na FB, przestaję lubić daną markę (albo ją blokuję). Słowem, odwyk w pełni.
Podsumowując tydzień trzeci, główną rolę zagrali:
- białe rurki
- plisowana spódnica
- różowy żakiet (dzieło rąk moich,
klik)
- biały t-shirt
- i drugi biały t-shirt
- sandały na koturnie
- trampki adidas gazelle
Dodatki to:
- czerwona torba vintage Vivienne Westwood (how lucky am I?)
- złota nerka (kolejne dzieło rąk moich,
klik)
- biała listonoszka
- okulary
Wygląda na to, że tydzień czwarty będzie kolejnym zupełnie nowym zestawem. Do zobaczenia!